Na pokładzie okrętu co się zwał "Czarny Kot" Płynęliśmy gdzieś na Wyspy Kanaryjskie. Aby nazwie było zadość, nasz kapitan miał Kota czarnego jak ciemności egipskie.
REF: Hej, pociągnij linę bracie i wybieraj fał, Patrz, jak dobrze idzie ta robota. Nasz kapitan się uśmiecha, będzie humor miał, Lecz nie ciągnij już za ogon jego kota.
Gdy my harowaliśmy, to ten kocur spał, A od kuka lepsze kąski wciąż dostawał. "To jest bardzo mądre zwierzę" - Stary mówił nam, "A wy, durnie, do roboty!" - tak powtarzał.
Lecz w Las Palmas to wielki smutek był i żal, Zaginęło gdzieś kocisko sympatyczne. Rozpytywał się kapitan i nadzieję miał, Pytał wszystkich, a to miasto bardzo liczne.
REF II: Hej, pociągnij linę bracie i wybieraj fał, Patrz, jak kiepsko idzie ta robota. Już nie śmieje się kapitan, wiatr mu humor zwiał, No, bo nie ma już czarnego swego kota.
A gdy odpływaliśmy, to odmienił się los, Na nabrzeżu nasz kocurek się pojawił. "Gdzieś Ty bywał Czarny Diable!" - każdy śmiał się w głos, A kapitan po kielichu nam postawił. |
|
|